Końcówka roku to bez wątpienia czas klasycznego feedera. Przyznam szczerze, że na wędki do klasyka patrzyłem już dobry tydzień. Przez różne obowiązki ponad dwa tygodnie nie byłem na rybach i zwyczajnie byłem głodny łowienia. Przez myśl przeszła mi wyprawa na kanał, ale echa niosły, że aleksandrowskie zimowisko nadal jest mocno okupowane przez miłośników drgającej po stronie gdzie siatki mogą wędrować do wody. Po drugiej stronie na tak zwanym „no killu” na stanowisko nie da się dojechać a na piesze wędrówki po prostu chęci nie miałem.
Blisko domu mam łowisko z dość bogatą populację leszczyka. Dla mnie to świetny poligon treningowy.
Leszczowy groundbait.
White Worm method mix – tym razem zastosuję klasycznie.
W zanęcie tylko szczypta mięsa. Krwista pinka na zimowe leszczyki.
Nad wodą byłem tuż po godzinie siódmej. Dość szybko i sprawnie rozłożyłem kosz i wziąłem się za namoczenie zanęty. Normalnie towar rozrobiłbym poprzedniego dnia, ale tym razem na takie zabiegi nie miałem czasu. Stopniowo i starannie nawilżyłem więc zanętę. Do kotła wsypałem także paczkę gliny, którą wymieszałem z zamrożonym dżokersem w ziemi. Ten został mi z poprzedniego wędkowania. Do zanęty dodałem mrożone białe i pinkę w ilościach śladowych i zacząłem nęcenie.
Nęcenie wstępne wędką do nęcenia z koszyczkiem zanętowym
Na wstępne nęcenie posłałem 8 „szklanek” gliny z dżokersem oraz 4 szklanki zanęty z mrożonkami. Dystans jaki odmierzyłem na patykach wynosił równe 30 metrów. Postawiłem na nęcenie tylko jednej linii w obawie, że zbytnio „rozrzucę” ryby w łowisku. Potem dałem jeszcze odpocząć wodzie jakieś 10 minut i zacząłem łowienie. Na pierwszego leszcza musiałem poczekać około 30 minut. Ryby powoli ustawiały się w zanęcie. Część brań była dość mocna i zauważalna, ale w większości leszcze tylko delikatnie bujały szczytówką. Podejrzewam, że gdyby nie zestaw z plecionką pewnie wszystkie najdelikatniejsze wskazania bym przegapił.
Leszczyk już przyzwoity
Na moją wyprawę zabrałem dwa pickery. Pierwszy zestaw zbudowałem na plecionce z feeder gumą i „strzałówką”. Feeder guma miała dać mi szansę w wypadku brania bonusa, a tych w wodzie nie brakuje. Do drugiego kija założyłem kołowrotek z żyłką i zbudowałem tradycyjny zestaw ze skrętką.
Cztery godziny łowienia przyniosły mi 22 leszczyki, co daje średnio jedną rybę na 10 minut wędkowania. Jak widać tempo nie było zawrotne a każdą rybę należało wyczekać i wypracować.
Licznik zatrzymał się na 22 sztukach.
To było przydatne i bardzo przyjemne wędkowanie.
Tekst i foto: Marcin Cieślak