Pojedynki na różnych akwenach, to zawsze frajda. W tym roku mniejszą ilość startów w zawodach rekompensujemy sobie turniejami typu „jeden na jeden”. Były szranki i konkury z batem w dłoni, a teraz przyszedł czas na klasyczny feeder, czyli metodę, której w tym roku poświeciliśmy najwięcej czasu. Zapraszamy do lektury i do obejrzenia fotek. Mgła, która nam towarzyszyła dodała wędkowaniu prawdziwej magii.
Prawdziwie magiczne okoliczności w których wędkowaliśmy. Czego chcieć więcej?
Łowisko, które wybraliśmy do naszego sprawdzianu, to bardzo głęboka glinianka PZW. Gruntowanie pokazało , że na odległości 15 metrów grunt ma bagatela 4 metry. Obaj mniej więcej wybraliśmy podobną odległość wędkowania. Naszym celem były płocie i leszczyki. Gdy dojechaliśmy nad wodę wiadomo było, że szyki mogą popsuć nam wpuszczane niedawno karpie, bo liczba samochodów zaparkowaną przy gliniance, przypominała giełdę na Słomczynie. Do wiadra tym razem trafiła zanęta Turbo Competition Płoć firmy Profess. Bardzo ciekawa mieszanka zawodnicza o drobnej frakcji i przyjemnym stonowanym aromacie.
Do zanęty chciałem dodać trochę mączki kakaowo piernikowej, którą płocie lubią. W chwili, gdy dowiedzieliśmy się o karpiach, dodatkowy element wzmacniający smak i zapach nie był już ryzykowny nawet o tej porze roku.
Aby wyrównać naszą małą rywalizację Marcin również łowił na tę samą zanętę. Z tym, że mieszanka glin była już inna. Marcin podał zanętę z gliną w proporcjach 1:4 na korzyść gliny, z czego 1 litr zanęty 3 litry to ziemia, 1 litr gliny wiążącej. Mieszanka była zatem dość bezpieczna.
Moja taktyka była bardziej ryzykowna jeśli chodzi o łowienie płoci. Łowiłem zdecydowanie ciężej i treściwiej. 1 litr zanęty zmieszałem z 2 litrami gliny wiążącej i tylko 1 litrem ziemi, która miała rozpraszać powoli towar po opadnięciu na dno. Zanęta to jedno, ale najważniejsze w wędkowaniu na tak głębokiej wodzie jest zmieszanie towaru i nadanie mu odpowiedniej konsystencji. Tak aby ścielił się po dnie, ale nie nęcił licznej na tym łowisku uklei lub drobniutkich płotek żerujących w toni. Nie ma nic gorszego jak rwane branie z opadu, gdy koszyk schodzi na 4 metry! Pamiętajmy też, że pomimo tego, że wędkujemy na wodzie stojącej, to obszerny akwen narażony na podmuchy wiatru generuje naturalne ruchy wody, czy wręcz prądy.
Do mieszanki obaj dodaliśmy 0k. 200 gram jokersa, trochę ochotki hakowej, oraz pinkę. Niestety zapomniałem o gotowanych konopiach, które zostały w domu na kuchennym blacie. Trudno. Zamrożę i wykorzystam następnym razem.
Skromna zawartość półki bocznej. Mieszanka z pieczywkiem fluo, jokers luzem, pinka i ochotka wyjmowana małymi porcjami na chusteczkę aby suchą szybko i sprawnie zakładać na hak.
Wędkowanie rozpoczęliśmy punktualnie o 8-ej. Martwiły mnie nieco te karpie, bo przygotowałem się zupełnie na delikatnie łowienie i zabrałem jedynie krążki, na których najgrubsze przypony zbudowane były na żyłce 0,09 mm. To oznaczało, że gdy wejdą karpie, to lekko nie będzie.
Mój zestaw: Wędzisko Winner X lite Feeder uzbrojone w szczytówkę 0,5 0Z. Żyłka główna 0,20 mm Winner feeder. Koszyczki 20-30 gram. Małe i średnie. Przypony od 0,5-0,7 metra. Haczyki 18 i 16 jak miałem pewność, że w łowisku przesiadują karpie. Większych tego dnia nie miałem.
Początek wędkowania mieliśmy równy. Łowiliśmy niemal rybę za rybą. Pierwsze na haczyku zameldowały się krąpiki, płotki i mikro leszczyki. Na szczęście nie zanotowaliśmy brań uklei. Pomogła nam z pewnością pogoda. Zero słońca i urokliwa mgła przez całe wędkowanie.
Marcin w akcji. Płotki nie były tego dnia łatwą zdobyczą
Gdy rywalizacja nabierała właśnie rumieńców i zaczęło się robić ciekawe tempo wędkowania, ryby z mojego łowiska jakby wyparowały. Marcin łowił dalej. Założyłem, że w zanętę weszły karpie. Nie myliłem się ani trochę. Delikatne przygięcie szczytówki, zacięcie i odjazd !!! Niestety zbyt szybki żeby wypiąć klips i ryba schodzi z haczykiem.
Gdy ryby w łowisku są duże i jest ich sporo trzeba je jakoś zatrzymać. Musi być bogato .
Płoci niestety nie łowię bo ucztę w łowisku mają karpie. Zwiększam koszyk i podaję dużo więcej towaru, bo większe ryby płociową ilość towaru wyjedzą w kilka minut, odejdą i zostawią mnie z jałowym łowiskiem! Trzeba będzie budować je od początku. Na szczęście udaje mi się delikatnym zestawem wyholować pierwsze karpie
Raz trochę większe
…a raz mniejsze, ale radość z udanego holu na cienkim przyponie bezcenna.
Marcin wciąż punktuje białorybem. Ma jednak przestoje więc możliwe, że i u niego również pojawiły się karpie. Póki co żadnego nie zaliczył, ale miał już pierwszą spinkę, co oznaczało, że wkrótce i u niego w siatce zagoszczą się cyprinusy. Ja w tym czasie holuję kolejnego łobuza.
Hol kolejnej, silnej ryby. Mgła wciąż spowija okolicę.
Karpiki wypaczą naszą rywalizację, bo limit obowiązujący nas na wodach PZW nie daje możliwości, tak jak w przypadku zawodów wrzucania wszystkich ryb do siatki. Wiadomym jest też, że gdy karpie buszują w łowisku to płoci nie będzie. Po 3 godzinach wędkowania w końcu i u Marcina delikatny feeder wygiął się w pałąk i bonusowy karp trafił do podbieraka. Potem jeszcze jeden i jeszcze jeden.
Pewne zacięcie i siedzi!
W sumie w podbieraku mojego redakcyjnego kolegi wylądowały 4 karpie. U mnie kilka cyprinusów więcej. Jedno jest pewne. Obaj ze względu na limity w siatce mieliśmy po dwa bonusy. Pracowaliśmy bardzo mocno, a zestaw rzadko kiedy spoczywał dłużej w łowisku niż 3 minuty. W ostatniej godzinie ciężka praca dała mi efekt w postaci 3 bonusowych leszczy, które pozwoliły mi podgonić „płociową” przewagę, którą zbudował Marcin w momencie gdy zmagałem się z karpiami. Wyniki w siatkach mieliśmy niemal identyczne. U mnie waga pokazała 4800 pkt.
U Marcina waga pokazała 4600 punktów, czyli różnica między nami była naprawdę kosmetyczna.
I jeszcze wspólne zdjęcie z naszymi połowami i rybki za chwilę wracają do wody. Rewanż niebawem. Mamy nadzieję, że karpie już nam rywalizacji nie pokrzyżują.
To było bardzo pouczające wędkowanie. Łowienie pickerem w tak głębokiej wodzie nie jest prostą sprawą. Lekki towar z pewnością się nie sprawdzi. Trzeba dać cięższą i dobrze domoczoną mieszankę. Z powodu mgły na szczęście ukleje nie były dziś aktywne, ale w czasie słonecznej pogody smuga zamiast karpii i płoci mogła by znęcić trwale w łowisko ukleje.
W razie pytań zapraszam na pogaduchy na swój profil facebookowy: Tomek Sikorski Wędkarstwo
Tekst i foto: Tomek Sikorski
foto :Marcin Cieślak