ZAWODY

OKONIOWE DŁUBANIA.

        Późna jesień to z pewnością czas drapieżników. Zazwyczaj szczupaków i okoni szuka się teraz w zastoiskach z nieco spokojniejszą i co ważne głębszą wodą. Ale co zrobić jak pobliski zbiornik żadnych poważniejszych zagłębień nie ma? Łowienie ryb w płytkiej wodzie to zadanie dość trudne, ale dzięki odpowiedniemu przygotowaniu możliwe. Bardzo ważnym czynnikiem jest pogoda. Okonie, bo te były celem mojej wyprawy nie lubią jak w czystej i klarującej się wodzie przebijają się promyki słońca. Ta specyficzna woda ożywa dopiero jeśli na niebie pochmurno i jeszcze lepiej także wietrznie. Wtedy mimo małej ilości wody czyli przysłowiowego dachu nad głową, pasiaki stają się bardzo aktywne.

Pierwszy garbusek.

Słońca brak, więc o brania łatwiej.

Moje szukanie okoni zacząłem od typowego obławiania każdego stanowiska wachlarzem. Tam gdzie ryby nie reagowały, zmieniałem przynętę i kolory dwu, trzykrotnie, a tam gdzie reakcja i brania były zatrzymywałem się dłużej zmieniając metodę połowu. Mam na myśli boczny trok, który zamieniałem na przynętę podaną na główce jigowej. Sposób ten był bardzo skuteczny w momencie gdy brania siadały. Tak spacerowałem wzdłuż linii brzegowej obławiając miejscówki krok po kroku. Nie wszystkie stanowiska były rybne. Nie wiem czemu, ale otwarta strefa wody, mimo licznych zgromadzeń drobnicy wcale nie była nad wyraz znakomita. Narożne stanowiska z większą ilością zaczepów były pewniakami. Tam okonie nie gardziły moimi przynętami.

Te mniejsze….

i nieco większe okonie były bardzo stanowiskowe.

 

Najlepiej sprawdziły mi się małe gumki wielkości 2-4 cm w kolorach białych, mlecznych z akcentem niebieskim. Kolor biskupi kusił do brań znacznie mniejsze egzemplarze, ale i tak musiał mieć jakiś niebieski akcent. Te przyzwyczajenie może być spowodowane zachwaszczeniem wody czebaczkiem amurskim, na którym żerują okonie.  Czebaczek jak wiadomo posiada na swoim boku charakterystyczną niebieskawą pręgę. Optymalny ciężar główki oscylował w granicach 4 do 6 gram. Przynętę należało prowadzić bardzo wolno, niemal zatrzymując ją w miejscu, z delikatnym podbijaniem w momencie styku z dnem. W przypadku bocznego troka prowadziłem zestaw tradycyjne z „przystankami” przynęty co 2 -3 metry. Wtedy najczęściej następowało branie.

 

Łowna przynęta w biskupim kolorze, ale pod warunkiem, że z niebieskimi kropkami

Skuteczna perłowa gumka z niebieskawymi kropkami.

Okazów zabrakło, ale z wody o tak olbrzymiej presji, gdzie większość pasiastych drapieżników ląduje na patelni mój wynik muszę uznać za przyzwoity. Udało mi się wyjąć kilkanaście przyzwoitych okoni, plus drugie tyle maluchów wielkości palca. Wszystkie ryby natychmiast wracały do wody. Okoniowe dłubania zakończyłem w godzinach południowych.

Okoń złowiony na mleczną przynętę podaną na główce.

Tekst : Paweł Cieślak, Marcin Cieślak

Foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress