Impreza od wielu lat rozgrywana na Zalewie w Komorowie, jest jedną z moich ulubionych. Tylko prawdziwe trzęsienie ziemi może mnie powstrzymać przed startem w tych zawodach. Świetna atmosfera, piękne trofea ufundowane przez patrona i trudna technicznie, niebywale płytka woda to coś co przyciąga mnie tu niczym magnes.
Okazałe trofea przygotowane dla zwycięzców w trzech kategoriach wiekowych
W tym roku wyzwanie było podwójne, bo niemal przez 8 miesięcy nie startowałem w zawodach. Ba! W ogóle nie wędkowałem tyczką. Miałem więc spore obawy, czy zupełnie nieobłowiony dam radę nawiązać walkę z innymi wędkarzami, którzy w środku sezonu są już w formie. Jedyne czego byłem pewny, to taktyka i mieszanka zanętowa, którą przez lata startów na tym łowisku sobie wypracowałem. Wpadek mam tu mało, a sukcesów na łowisku w Komorowie podczas różnych zawodów dość sporo. Tego jak przygotować mieszankę i jak ją podać nie zapomina się jak jazdy na rowerze:). W łowieniu płoci na tym akwenie bardzo dobrze sprawdza mi się ceglasta smużąca glina Specjal, produkowana przez Gliny Natura. Dodaję ją i do zanęty i do ziemi z jokersem. Płoć lubi gdy w łowisku coś się dzieję:)
Płociowa klasyka na tym akwenie. Obowiązkowo część mieszanki należy dokleić bentonitem.
Tradycyjnie podczas zawodów o Puchar Prałata pogoda dopisywała i nie zabrakło sporej ilości kibiców przyglądających się naszej rywalizacji. Losowanie rzuciło mnie kolejny raz na stanowisko przy chodniku. Daleko więc nie miałem i mogłem spokojnie przygotowywać się do rywalizacji. To było ważne, bo nie łowiąc na co dzień każdy szczegół przy w miarę szybkim łowieniu ma znaczenie. Odpowiednia wysokość rolek, odległość od kosza itp, to wyczynowy elementarz, o którym po takiej przerwie można zapomnieć. To szczegóły, które w równej stawce robią różnicę.
Początek rywalizacji zgodnie z przewidywaniami nie należał do najlepszych. Wolne, niezgrabne ruchy, które wykonywałem nie napawały optymizmem i potwierdzały wcześniejsze obawy. Byłem nieobłowiony! Zastanawiała jeszcze zbyt mała częstotliwość brań. Tu jednak miałem swoje podejrzenia. Ponieważ zamiast płotek na początku łowiłem niewielkie leszczyki, zdawałem sobie sprawę, że „szef stada” być może przepłoszył drobnicę. Potwierdziło się to po około 40 minutach gdy po kolejnym braniu ryba odjechała porządnie, by po kilku minutach spokojnego holu na delikatnym zestawie poddać się i spokojnie wejść do podbieraka.
Duży leszcz pozwolił mi na trochę luzu i spokojne podejście do dalszej części zawodów.
Miejsce w bliskości tamy choć niezłe pod względem wędkarskim, nie dawało żadnej możliwości obserwacji jak łowi konkurencja. Nie wiedziałem więc co się dzieję u innych zawodników. Słyszałem jedynie, że pojedyncze bonusy, które pojawiły się u moich kolegów wygrały walkę z wędkarzami. Póki co więc mój przyłów dawał mi handicap.
Rafał Kurpiewski doskonale odławiał płotki, krąpie i leszczyki.
W zatoce, nieopodal parkingu wylosował swoje stanowisko Krzysiek Opłocki. To zawodnik, który na Komorowie nie jedno pudło już zaliczył. Wie jak tu łowić i nie raz zdarzało się nam rywalizować. Rok temu podczas zawodów z okazji Tygodnia Czystości Wód lepszy byłem ja, ale już podczas poprzedniej edycji „Prałata” przegrałem z Krzyśkiem o 40 gram. Miałem więc nadzieję na rewanż:)
Łukasz Kowalczyk robi niezłe wyniki batem, którym na płytkim zalewie ze sporym uciągiem wody, łowi się trudniej.
Nie dziwią porozkładane ręczniki. W taki upał osłanianie żywej przynęty od słońca jest jednym z warunków potrzebnych do osiągnięcia sukcesu.
Arek Szczepaniak, ma za sobą starty w Grand Prix Polski, a ostatnio stale spotykamy się na zawodach match’owych. Tego dnia ryby omijały Arka łowisko i znów był zmuszony sięgnąć po odległościówkę.
Tomek Pogorzelec zmienił kategorię wiekową. Od jakiegoś czasu startuje w grupie +50. Był zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w tej kategorii wiekowej. Jak się okazało konkurencja jednak nie śpi i o zwycięstwo nie było tak łatwo.
W tej kategorii niezawodnie na placu boju stawili się również:
Jan Tobiasz
Edward Opłocki
Jak zwykle seniorzy +50 walczyli jak lwy, co potwierdziło się później podczas ważenia. Różnice pomiędzy niektórymi zawodnikami były o przysłowiowy rybi ogon. Warto wspomnieć również młodzież, która tego dnia walczyła nie tylko z trudnymi technicznie rybami, ale także ze słońcem. Brawa również dla rodziców, którzy dzielnie i cierpliwie wspierali swoje pociechy.
W tej kategorii nie zabrakło jednak młodych i doświadczonych już wędkarzy. To między nimi rozegrała się walka o najwyższe laury.
Jakub Rusek
Maciek Królikowski
Ewa Tykwińska
Wracając do rywalizacji….
W połowie zawodów guma znów wyjechała mi w kierunku środka akwenu niczym wentyl podczas zawodów komercyjnych, po zacięciu sporego karpia. Być może na haku zameldował się właśnie karp, a może amur lub bardzo duży lin? Początkowo uśmiechnąłem się pod nosem, że tej ryby z pewnością nie wyjmę. W pewnym momencie pojawiło się jednak światełko w tunelu, bo okaz się zatrzymał. Ryba zaczęła chodzić na boki, a amortyzator 0,8 mm grał na wietrze napięty do granic możliwości. Czułem na sobie wzrok wędkarzy i kibiców, którzy obserwowali mimowolnie mój pojedynek. Wiedziałem, że gdy bonus znów skieruje się ku środkowi zalewu, będzie po walce, bo guma nie będzie w stanie rozciągnąć się nawet o kilka centymetrów. Tak niestety się stało i tym razem to duża ryba wyszła zwycięsko z pojedynku. Co ciekawe okaz nie zerwał przyponu, a wypiął się z haczyka. Do końca rywalizacji łowiłem już wyłączni zawodnicze rybki. Tak jak większość kolegów.
Paweł Kępka prezentuje zawodniczą zdobycz

Sędzia i moje ponad 7 kilogramów
Po słabym początku, wszedłem porządnie w łowienie i pomijając spiętego bonusa praktycznie wszystko wychodziło jak należy. Ze sporym leszczem w siatce i regularnym doławianiem kolejnych rybek, czułem się pewnie. Zbyt pewnie! Nie widziałem jak łowi konkurencja, a jak się okazało później przy ważeniu, łowili świetnie.
Kluczowe dla późniejszych wyników było ostatnie pięć minut. U mnie można nawet powiedzieć, że ostatnie pół minuty. Przed końcowym sygnałem podniosłem sporego 100 gramowego krąpia nad wodę na „pełnej tyczce” tak aby w momencie sygnału ryba była na brzegu. Nie chciałem jej spalić. Niestety krąp się wypiął i wpadł do wody. Popełniłem błąd, bo na sygnał końcowy przyszło mi jeszcze chwilę poczekać! Dłuższą chwilę, podczas której spokojnie doholowałbym rybę do podbieraka. Rybę, która jak się później okaże była bardzo ważna.Waga w na moim stanowisku pokazuje 7150.
Jestem zadowolony, choć wiem, że gdybym nie zmarnował pierwszych kilkudziesięciu minut na oswajanie się z łowieniem, wynik byłby sporo większy. Mój połów ważony był jako drugi, więc zupełną niewiadomą były dla mnie wyniki kolegów. Jak już napisałem łowili bardzo dobrze i choć bez bonusów to średnimi rybkami niektórzy osiągali świetne wyniki.
Łukasz Kowalczyk (z lewej)w siatce ponad 4 kilo, Rafał Kurpiewski (z prawej) ponad 6 kilogramów.
Po przejściu komisji wagowej okazało się, że pogodził nas Krzysiek Opłocki, który tym razem z wynikiem 7230 punktów wyprzedził mnie o 80 gram! i sięgnął po zwycięstwo w kategorii seniorów. Krzysiek koncertowo łowił w zatoce i pomimo tego, że w siatce nie miał żadnych dużych ryb, to łowiąc płotki, krąpie i podleszczaki, udało mu się osiągnąć bardzo dobry rezultat.
Podium seniorów:1. Krzysiek Opłocki, 2. Tomek Sikorski, 3. Rafał Kurpiewski
Wyniki Pierwszej Szóstki w kat Senior:
1.Krzysztof Opłocki 7230
2.Tomasz Sikorski 7150
3.Rafał Kurpiewski 6480
4.Łukasz Kowalczyk 4310
5.Paweł Kępka 2240
6. Hubert Tykwiński 1690
Seniorzy +50: 1.Tomasz Pogorzelec, 2.Edward Opłocki, 3.Wiesław Malinowski, 4.Marek Leleniak, 5.Jan Tobiasz
Wyniki Pierwszej Szóstki w kat +50:
1.Tomasz Pogorzelec 3950
2.Edward Opłocki 3580
3.Wiesław Malinowski 3570
4.Marek Leleniak 2580
5. Jan Tobiasz 1040
6. Kazimierz Olszak 710
Juniorzy: 1.Jakub Rusek, 2. Maciej Królikowski, 3. Maciej Skobluk, 4.Maja Tykwińska, 5.Ewa Tykwińska
Wyniki Pierwszej Szóstki w kat Junior:
1.Jakub Rusek 2840
2.Maciej Królikowski 1370
3.Maciej Skobluk 1310
4.Maja Tykwińska 700
5. Ewa Tykwińska 550
6. Krzysztof Parzyński 330
Zgodnie z tradycją najlepszy zawodnik imprezy, bez względu na kategorię zdobywa okazały Puchar w kat. OPEN
Szesnasty Puchar ks. Prałata Andrzeja Perdzyńskiego przyniósł jak zwykle wiele sportowych, pięknych emocji, a wszystko to w bardzo miłej atmosferze. Podziękowania za zaproszenie kieruję do Wojtka Kamińskiego, Prezesa Koła PZW nr 18 w Pruszkowie. Pomimo niedosytu i sportowej lekkiej złości, że tak mało zabrakło do powtórki sprzed 5 lat, gdy sięgałem również po puchar za kategorię Open wygrywając całe zawody, gratuluję udanej imprezy i przede wszystkim Krzyśkowi świetnego wyniku. Odegram się następnym razem:)
Wodom Cześć!
Tekst i foto: Tomek Sikorski
foto: Wojtek Kamiński