Kanał Żerański wczesną wiosną skupia na sobie uwagę wędkarzy, z różnych zakątków Mazowsza. Zanim rozpoczną się liczne rywalizacje okręgowe i komercyjne, można teraz skutecznie przetestować różne mieszanki zanętowe, przeanalizować wyniki i jeśli jest taka potrzeba coś jeszcze oczywiście dopracować lub poprawić. Właśnie temu miało służyć spotkanie naszej czwórki. Zaproszony na wiosenny trening przez kołowego kolegę Rafała Klimczaka, stawiłem się nad brzegami „królewskiej” wody. Towarzyszami „broni” w tym dniu byli Paweł Łukasik i Marek Stachurski, z którymi podobnie jak z Rafałem, często rywalizuję podczas zmagań na lokalnej arenie.
Moi towarzysze broni …
i moja skromna osoba.
Z resztą w tym dniu wędkarze z naszej „dziewiątki” dość licznie odwiedzili kanał, gdyż część zawodników trenowała także w innej części żerańskiego, na popularnych Młynach. My usiedliśmy bliżej tak zwanej Kobiałki.
Marek już prawie gotowy.
Rafał podczas skrupulatnego gruntowania kanału.
Ten gest Pawła świadczy, że tego dnia musi być dobrze !
Każdy z naszej czwórki, próbował sprawdzić swój wariant i wyciągnąć z łowienia wnioski. Ja chciałem sprawdzić nową zanętę, której przyglądam się pierwszy sezon. Marek sprawdzał zachowanie nowego, tyczkowego nabytku, a Paweł i Rafał chcieli poćwiczyć utrzymanie bonusów w łowisku. Oczywiście sztuka polegała też na tym, aby je najpierw w łowisko sprowadzić. Ale o tym za chwilę.
Muszę przyznać, że ponad rok nie gościłem nad brzegami kanału i nie spodziewałem się tak dużej ilości ryb. O tej porze kanał pozwala nałowić się do syta, więc na szczęście nie trzeba zrywać się nad wodę o jakiejś chorej porze. Różnorodność rybostanu sprawia, że nawet najbardziej wymagający wędkarze mogą teraz sprawdzić swoje umiejętności łowiąc ulubioną metodą.
Składniki moich zanęt.
Stosowanie dżokersa na kanale to rzecz raczej obowiązkowa
Po losowo wytypowanych stanowiskach, przyszedł czas na przygotowanie zanęty. Do moich wiader trafiły dwa kilogramy gliny Argile black, dwa kilogramy kanałowej mieszanki klubowej od Sarsa i dwa kilogramy ziemi torfowej. Glinę dokleiłem bentonitem. Wszystko to miało służyć jako mięsny podkład dla 300 ml dżokersa. Jako spożywka posłużyła mi zanęta płociowa, którą dociążyłem czarną gliną w stosunku 1 do 4. Część mieszanki dokleiłem mocniej bentonitem na wypadek, gdyby kanał znacznie przyśpieszył. Uciąg w dniu łowienia oscylował góra na 1,5 – 2 gramy. Koledzy postawili na słodkie mieszanki, ale stosunek glin do zanęty spożywczej jest już ich wędkarską tajemnicą. Jedno jest pewne, żaden z nas nie postawił na podanie całości w jednej konsystencji i mieszance. Podkład z gliny do dżokersa, a na to zubożona gliną spożywka. Tą regułę zastosowaliśmy wszyscy.
Kule już gotowe. Za chwilę zaczniemy.
Koledzy Marek i Rafał postawili na 13 metr wędki. Paweł podobnie jak ja, zrezygnował z pełnej tyczki i postanowił łowić na 11,5 metrze. Po zbombardowaniu kanału kulami z gliną, zanętę spożywczą podałem z podajnika. Widziałem, że koledzy także sięgnęli po kubki, dlatego śmiało mogę stwierdzić, że każdy z nas starał się skupić ryby w punkcie.
Paweł postawił na spławiki typu „dick”.
Ryby niemal natychmiast ustawiły się w mojej zanęcie. Krąpie nie były olbrzymami, ale brania notowałem niemal co wstaw. Najwięcej brań miałem z lekkiego przegruntowania, przytrzymując delikatnie zestaw. Budowa zestawów na kanale to chyba temat rzeka. Część moich kolegów łowiła spławikami 1 i 1,5 gramowymi z rozmieszczonymi śrucinami do delikatnych brań. Paweł kilka ryb wyjął prowadząc lekki 0,75 gramowy lizak Cralusso. Ja postawiłem na 2 gramowy spławik od fiume o nazwie Roman, z cieniutką szklaną antenką i węglowym kilem, a zamiast śrucin na żyłkę główną powędrowała oliwka. Zestaw spisał się znakomicie, bo brania mimo iż delikatne, były bardzo widoczne i pewne.
….
Paweł skusił wymiarowego okonia i 3 fajne leszcze.
Wiosenny leszczyk.
Zauważyłem, że częstymi gośćmi oprócz nielicznych „chlapaków”, były fajne okonie i płocie. Najwięcej czerwonookich piękności wyjął Rafał z Markiem. Łowienie leszczy najlepiej poszło Pawłowi, który śmiało można rzec dobrał się do kanałowych bonusów. Ja z kolei mogłem pochwalić się największą ilością ryb, a oprócz dwóch leszczyków, w siatce zameldował się też bonusowy karaś srebrzysty. Cóż wiosna !
Jedna z płoci Rafała
Pierwszy z moich „chlapaków”
Wyniki moich kołowych kompanów.
No i moje rybcie.
Wszystkie ryby po szybkiej sesji odzyskały wolność. To był naprawdę udany dzień.
Tekst i foto: Marcin Cieślak
Foto:Rafał Klimczak