Adam Niemiec, niewątpliwie jeden z najbardziej utytułowanych zawodników spławikowych w naszym kraju. Na koncie ma drużynowe mistrzostwo świata , oraz ten sam krążek koloru brązowego, wywalczony rok później. Do sukcesów może też dopisać Mistrzostwo Polski z ubiegłego roku. Postanowiliśmy zadać kilka pytań tak znakomitemu zawodnikowi.
Bardzo mnie ciekawi, które zawody utkwiły Panu w pamięci? Czy był jakiś start, który pamięta Pan najbardziej?
W pamięci najczęściej zostają najważniejsze zawody. Wiele mam wspomnień z nimi związanych. Zarówno dobrych jak i złych. Przytoczę dwie miłe historie.
Wrzesień 2012 rok, Mistrzostwa Świata w Czechach. Podczas 3 pierwszych treningów (od poniedziałku do środy) wypracowaliśmy z chłopakami z drużyny super taktykę. Postawiliśmy na łowienie uklei długimi uklejówkami. Dopasowane mieliśmy zestawy, sposób nęcenia, zarzucanie zestawu, itp. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. A nikt tak nie łowił. W środę wieczorem się zmieniła pogoda. Zaczęło lać i leniwie płynąca Morawa zmieniła się w szybko płynącą rzekę z mętną wodą. Oczywiście w czwartek i w piątek o uklejach nie było mowy. Dramat. Cały misterny plan…
Gdy w sobotę przyjechaliśmy na łowisko, okazało się, że woda opadła, oczyściła się, a ukleje znowu wróciły w nurt. Były trudne do łowienia, ale dzięki trzem pierwszym treningom wiedzieliśmy jak je łowić. Po pierwszym dniu prowadziliśmy ex aequo z Serbami.
W niedzielę woda jeszcze bardziej zwolniła. Wydawało się, że z uklejami będzie jeszcze lepiej. Nic z tych rzeczy. Przynajmniej w moim sektorze. Trzeba było widzieć moją minę , gdy przez 30 minut złowiłem dosłownie kilka rybek. Edmund Gutkiewicz, który pomagał mi podczas tych zawodów, opisał jak łowią najlepsi w sektorze. Łowili ukleje na 13-metrowe tyczki z dna. Pozostało improwizować. Wstałem z kosza, wyjąłem top z cienką gumą (chyba 0,8 mm). Założyłem 1,5-gramowy zestaw na żyłce 0,18 mm (bo tylko taki miałem) i dołożyłem przypon na żyłce 0,09 mm z haczykiem nr 18. Na białego robaka zacząłem łowić ukleje. Grube, 20-gramowe ryby, za każdym przepłynięciem zestawu. Gdy brania słabły donęcałem. Nadrabiałem straty. Po jakimś czasie zamiast uklejki wzięła mi certa. Niezły bonus. Później złowiłem jeszcze kilka. Gdy przestały brać donęciłem zanętą z dużą ilością białych robaków. Bo przecież certy lubią robaki. Po kilku uklejkach brania ustały. Cisza. Po minucie widziałem dlaczego. Branie w kulach, zacięcie i długi odjazd. Duża ryba. Myślałem, że to karp, bo w moim sektorze wcześniej został złowiony kilkukilogramowy okaz. Po kilku metrach ryba się zatrzymała. Uff. Powoli zacząłem wycofywać wędkę. Ryba dała się prowadzić jak piesek na smyczy Tak było, aż do momentu gdy podstawiłem pod nią podbierak. W nim zaczęła szaleć. Byłem jednak szybszy i mogłem do siatki włożyć około 2-kilogramowego klenia. Nie muszę chyba opisywać jakie emocje towarzyszyły mnie i kibicom. Wtedy to zostaliśmy mistrzami świata.
wspomniany kleń….
Mistrzowie Świata z Czech.
Drugie wyjątkowe zawody to Fish’O’Mania. W 2014 roku razem z Wojtkiem Kamińskim wystartowaliśmy w tych zawodach i drużynowo zajęliśmy 3 miejsce. Na finiszu przegraliśmy drugie. Było bardzo blisko. Niesamowity był klimat tych zawodów. Tysiące kibiców, relacja na żywo w Sky Sport. Reporterzy, wszędzie kamery, komentarze w studio. Jak relacja z bardziej w Polsce cenionych dyscyplin sportowych. Po zawodach moc gratulacji od wszystkich. Nigdy tego nie zapomnę.
Adam Niemiec na zawodach Fish’O’Mania.
Jaka jest Pana ulubiona metoda wędkowania?
Wszystkie metody, którymi można łowić średnie i duże ryby mi odpowiadają. Kiedyś zafascynowany byłem odległościówką, później tyczką, a ostatnio mam fioła na punkcie feedera. W związku z tym, że dużo startuje w zawodach, najczęściej łowię tam, gdzie się one odbywają – jeżdżę po Polsce i świecie.
A jakie ryby łowi Pan, gdy nie startuje w zawodach ?
Gdy jest chwila wytchnienia od zawodów poluję na karpie.
To na, którym karpodromie można spotkać Pana najczęściej?
Najczęściej na łowisku w Ossowie.
Proszę opowiedzieć o przygodzie z drużyną TRAPERA, atmosferze tam panującej? Kamila- Justa Kowalska opowiadała o świetnej atmosferze, pełnej profesjonalizmu. Zaznaczała też ważność osób trzecich np.: trenerów na treningach i zawodach. Pan uważa podobnie? Co jest kluczem pozwalającym osiągać z co roku, tak duże sukcesy wędkarskie?
Z chłopakami z Trapera znam się od co najmniej kilkunastu lat. Zawsze potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, nawet gdy łowiliśmy w konkurujących drużynach, zawsze była zdrowa rywalizacja. W 2012 roku wspólnie wystartowaliśmy w zawodach międzynarodowych i zdobyliśmy mistrzostwo świata. Współpraca była wzorowa i po tym sezonie dostałem propozycję, aby startować w czarno-czerwonych barwach.
Siłą tej drużyny jest solidny sponsor, współpraca pomiędzy zawodnikami, przemyślane treningi, po których wyciągane są ciekawe wnioski, a także towar – zanęty, dodatki i gliny przygotowane przez Trapera oraz robaki, o których kondycję dbają trenerzy ze Zbyszkiem Turkiem na czele.
Bardzo cenię sobie rozmowy z chłopakami. Uwielbiam słuchać Grześka Mazurczaka i Wojtka Kamińskiego, którzy mają różne spojrzenie na pewne wędkarskie kwestie, ale z mieszanki ich spostrzeżeń często wyciągane są fajne wnioski. Zawsze czekam na konkrety ze strony Wiktora Walczaka i Michała Łebkowskiego. Często ciekawe tematy poruszają Kamila Justa-Kowalska i Mateusz Turek. Nie bez znaczenia są też informacje, które przekazują nam nasi trenerzy.
Oczywiście są tarcia, jak w każdej dużej grupie ludzi. Ale my zawsze się ze sobą dogadujemy.
Mamy wspólny cel – zwycięstwa drużynowe i robimy wszystko, żeby go osiągnąć.
Przy okazji trafiają się sukcesy indywidualne. Np. tytułu Mistrza Polski 2015 w Gorzowie, najprawdopodobniej nie zdobył bym bez pomocy chłopaków.
Wywalczenie Mistrza Polski w 2015 roku i zwycięska kąpiel .
Takimi rybami Adam Niemiec zdobywał Mistrzostwo Polski.
Co robi Adam Niemiec, w wolnym czasie kiedy nie wędkuje?
Pracuje, zajmuje się rodziną i domem, gra w koszykówkę, a zimą jeździ na nartach. Ostatnio założyłem profil na Facebooku (Adam Niemiec wędkarstwo). Obsługa profilu też zajmuje trochę czasu.
Z tego miejsca w imieniu całej ekipy moczykije.net zapraszamy na facebookowy profil Pana Adama Niemca.
Wśród moich znajomych słynie Pan jako mistrz władania matchem. Długo opanowywał Pan sztukę odległościową, aby dojść do takiego kunsztu?
Czuję się pewnie łowiąc odległościówką, ale wiem, że do najwyższego poziomu jeszcze trochę mi brakuje. Cały czas staram się poprawiać swój warsztat.
Wiele godzin poświęciłem na łowienie tą metodą, zarzucanie zestawu, strzelanie z procy, dużo myślałem i czytałem o odległościówce. Matchem zacząłem łowić zanim rozpocząłem starty w zawodach wędkarskich. Podstaw nauczył mnie wujek Janusz z Ostródy, z którym jako nastolatek na jeziorem Ornowskim wspólnie widziałem wiele wschodów słońca i spławów leszczy. Do dziś pamiętam tamte wykładane brania…
Jesteśmy też ciekawi, kto jest Pana wędkarskim autorytetem?
Wielu wędkarzy podziwiam i od wielu czegoś wartościowego się nauczyłem. Lista naprawdę jest długa. Wymienię trzy nazwiska.
Z polskich wędkarzy na pierwszym miejscu stawiam Piotra Lorenca.
Oprócz tego, że ma on wielki talent, niezwykłego nosa do ryb, to jest bardzo poukładany. Przez kilka lat startowałem z nim w drużynie i widziałem jak podchodzi do pewnych rzeczy, jak analizuje treningi i jak ciekawe i trafne wnioski umie wyciągać. Nie raz myślałem, kurcze to takie proste, dlaczego ja na to nie wpadłem. Jestem mu wdzięczny, za wiedzę, którą mi przekazał i podejście do wędkowania, którego mnie nauczył.
Jestem też pod wrażeniem talentu i umiejętności Willa Raison’a i Alana Scotthorne’a. Wielokrotnie widziałem ich na żywo, łowiłem z nimi, obserwowałem i rozmawiałem. Obaj są wyjątkowi.
Z Willem Raisonem
Coraz głośniej mówi się o małej rewolucji w wędkarstwie sportowym przeprowadzanej przez niektórych wyczynowych wędkarzy ? To dobry krok? Mam tu na myśli coraz bardziej rozrastającą się ligę PLWS (Polska Liga Wędkarstwa Spławikowego) lub nowo powstającą WLS ( Warszawska Liga Spławikowa). Wędkarstwo powinno iść w tym kierunku , czy raczej zawodnicy powinni skupiać się na zawodach organizowanych przez związek? Tego typu imprezy ( alternatywy) są potrzebne? Świat sportowego spławika podzielił się już w tej kwestii i tego typu rozgrywki mają swoich zwolenników i przeciwników. A jakie jest Pana zdanie?
Uważam, że każde zawody są dobre dla tego sportu. Bez względu na to, kto je organizuje. Jeśli są chętni do startu to znaczy, że warto to robić. Najczęściej imprezy poza związkowe są lepiej zorganizowane, rozgrywane na rybniejszych wodach i do wygrania są bardziej atrakcyjne nagrody materialne. To z pewnością przyciąga wędkarzy. Myślę, że ten trend będzie się rozwijał.
Czy zdarzyła się Panu jakaś dziwna, śmieszna , wyjątkowa sytuacja na rybach ? Proszę o niej opowiedzieć.
Kilka lat temu, z kolegami z „Wędkarskiego Świata” pojechaliśmy na redakcyjny wyjazd do Szwecji. Trzeciego dnia wyprawy odwiedzili nas dziennikarze ze szwedzkiej prasy. Zrobili z nami wywiad i chcieli pstryknąć nad wodą kilka fotek do materiału. Do wyboru mieli trzy ekipy, bo łowiliśmy na różnych łowiskach po dwóch na jednej łódce lub pontonie. Nie wiem dlaczego wybrali mnie z Marcinem, gdy mogli popłynąć z ekipą Marka Szymańskiego albo Jacka Kolendowicza. Przecież, delikatnie mówiąc, oni o spinningu mają dużo większe pojecie ode mnie. Ale Szwedzi popłynęli z nami. Byliśmy trochę zestresowani, bo na zawołanie, w krótkim czasie, trzeba było złowić rybę. Już po około pół godzinie złowiliśmy pierwszego szczupaka. Nie było źle. Ale to co wydarzyło się po godzinie wykroczyło poza moje najśmielsze marzenia. Miałem potężne branie i po emocjonującym holu wyciągnąłem szczupaka, którego nie zapomnę do końca życia. Miał 115 cm długości, był gruby i silny. Dał mi popalić, ale dzięki temu jeszcze bardziej go cenię. To wszystko fotografowali Szwedzi. Oni mieli super zdjęcia do gazety, a ja wspomnienia uwiecznione przez profesjonalnego fotografa. Co ciekawe, po dwóch dniach, kilkaset metrów dalej, tego samego szczupaka złowił też Marcin.
Proszę pochwalić się rekordami. Ile najwięcej ryb zdołał Pan złowić na zawodach?
Najwięcej około 30 kg w 4 godziny.
A jaką największą sztukę złowił Pan podczas prywatnego wędkowania?
Rekordowe ryby: sum 152 cm (24 kg) na spinning, szczupak 115 cm na trolling oraz metrowy karp (15 kg) na tyczkę. Krótki filmik z holu: pod linkiem
Co Pan sądzi o poziomie polskiego spławika na świecie?
Na świecie nasza drużyna jest szanowana, słyszymy wiele ciepłych słów od wędkarzy z różnych stron świata. Często też jesteśmy podglądani przez konkurencję. To miłe. Chociaż nie wiem, czy ja mogę to oceniać, bo przecież jestem członkiem drużyny narodowej. Może lepiej przytoczę fakty: w oficjalnej 5-letniej klasyfikacji MŚ ogłaszanej przez międzynarodową federację FIPSed od dwóch lat Polska jest na pierwszym miejscu, a w nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej w zeszłym sezonie ja z Wiktorem zajmowaliśmy 2 i 3 miejsce.
Ale żeby nie było tak słodko muszę dodać, że niestety zdarzają nam się też słabsze występy.
Chciałbym zapytać także o magazyn, w którym Pan pracuje. Od kilkunastu lat jest Pan związany z Wędkarskim Światem. Czego nowego możemy spodziewać się po czasopiśmie w tym roku ?
Szczegółów nie chciałbym zdradzać. Czytelnicy mogą jednak być pewni, że otrzymają fachowe porady zobrazowane świetnymi ilustracjami. Nadal będziemy prezentować w sposób czytelny i zrozumiały nowoczesne metody wędkarskie. Staramy się podążać za trendami, ale często też wyznaczamy nowe ścieżki. Zachęcam wszystkich do comiesięcznej lektury WŚ, bo uważam, że nawet dla jednej ciekawostki warto wydać kilka złotych miesięcznie. Kiedyś byłem prenumeratorem, dzisiaj współtworzę ten miesięczniki i moje spojrzenie na tę gazetę się nie zmieniło. Nadal znajduję ciekawe rzeczy, nawet nie związane ze spławikiem, które często da się wykorzystać nad wodą.
A co radzi najmłodszym Adam Niemiec ?
W dzisiejszym świcie na najmłodszych czeka wiele pokus. Mam na myśli czynności, które według mnie zabierają czas i bardzo rozleniwiają. Sam dobrze wiem jak może wciągnąć Internet, gra komputerowa czy telewizja. Staram się jednak ich unikać i jak najczęściej być nad wodą. Tam wypoczynek jest nieporównywalnie większy. Prawdziwe życie jest w realu.
Rada? Chodźcie na ryby i cieszcie się wędkarstwem. Życzę Wam, żebyście tak jak ja połknęli bakcyla i na swojej drodze spotkali inspirujących ludzi, którzy pomogą Wam odkrywać kolejne sekrety wędkarstwa.
Dziękujemy za rozmowę w imieniu całego teamu moczykije.net i życzymy dalszych sukcesów.
Rozmawiał Marcin Cieślak
Foto pochodzi z prywatnych zbiorów Adama Niemca.