Tegoroczny Puchar Burmistrza miasta Błonia zgromadził na stracie 30 zawodników. Aura nie była łaskawa w dniu poprzedzającym zawody, ale podczas trwania imprezy na zawodników, nie spadła nawet kropla deszczu. Łowienie tradycyjnie już, co jest typowe, dla flagowej wody koła nr 9, utrudniał wzmagający się wiatr. O warunkach pogodowych i samym łowieniu opowiem jednak za chwilę…Trening jaki przeprowadziłem, dzień wcześniej z kolegą Markiem Stachurskim jasno pokazał, że ryby ostatnio nie żerują dobrze. Łowiąc w dwie godziny mieliśmy zaledwie po kilka płotek w siatce. Jasne stało się, że w dniu zawodów sytuacja nie ulegnie zmianie. Czekały nas zatem, bardzo trudne i techniczne łowy.
Sektor B podczas ostatnich przygotowań.
Sędziujący „puchar” Daniel Olczak oznajmił, że będziemy wędkować w trzech dziesięcioosobowych sektorach. Dwa z nich ulokowano na prostej zaczynając od popularnych pomostów, a kończąc stanowiskiem w zatoce, za wierzbami. Ostatni sektor rozciągał się, niemal przez całą burtę. Sygnał do ciężkiego „kulowania” rozległ się dokładnie o 7.50, a punktualnie o 8 pierwsze przynęty powędrowały w wodę.
Paweł Łukasik przygotowuje zanętę.
Na płytkiej wodzie należało „kubkować” podawany towar.
Tym razem los przydzielił mnie na nielubianą przeze mnie „burtę”. Na pełnej długości wędki wszyscy mieliśmy głębokości od 2,5 do 3m. Wydawać by się mogło, że taki grunt musi zwiastować szybkie ryby. Nie na darmo jednak, niektórzy nazywają burtę studnią. Tak było i tym razem. Cztergodzinne „rzeźbienie” było nie lada wyczynem. Ryb nie było, ani przy brzegu, ani na skrócie, ani na pełnej długości wędki. Niektórzy stawiali na matchówki, jednak dość silny, momentami porywisty wiatr utrudniał skutecznie wędkowanie tą metodą. Takie warunki szybko zmuszały zawodników do powrotu do tyczki.
Autor podczas podawania zanęty.
Łukasz Bartosiński i Mariusz Puchalski podczas przygotowań.
O tym jak kapryśne były tego dnia ryby mogą świadczyć wyniki. Nikt z łowiących, na burtowym brzegu, nie osiągnął wyniku 1600 gram ! Fatalne w tym dniu warunki, dały mocno się we znaki niemal wszystkim. Nawet lider klasyfikacji Sebastian Góźdź nie znalazł sposobu na trudne i techniczne ryby. W rezultacie, ten świetny zawodnik, zajął dopiero 8 miejsce w sektorze. Było też sporo „bladych” wyników w granicy kilograma. Ryby po prostu zastrajkowały !
Sebastian podczas szukania ryb.
Bartek Krzyżak postawił na matcha. Daniel Siarkowski ryb szukał tylko z tyczki.
W moim stanowisku pierwszą rybą był jazgarz. Następną godzinę siedziałem bez ryby. Po tym czasie zacząłem odławiać mikro płotki i leszczyki. Na szczęście przewidziałem fatalne żerowanie ryb i podałem bardzo ubogą mieszankę składającą się, tylko z robactwa i gliny. W trakcie łowienia mogłem więc pozwolić sobie na donęcanie bez obaw, że nasycę i tak słabo, zasysające ochotkę, ryby. Prawie 1300 punktów dało mi w końcowym rezultacie 2 miejsce w sektorze. W mojej strefie zwyciężył Marek Kwak, który wyjął tylko 8 ryb. Płocie były jednak duże i podparte małym leszczykiem, wystarczyły do zwycięstwa. Ponad 1500 gram Marka było efektem systematyczności. Jeszcze raz wielkie brawa!
Moje „wymęczone” rybki i płocie Marka Kwaka.
W sektorach ulokowanych na prostej sytuacja nie była dużo lepsza. Wynik oscylujący w granicy 2 kilogramów był już super osiągnięciem. Zazwyczaj łowi się tu dużo więcej i granica dwóch kilogramów może nie dać, nawet miejsca w połowie stawki. Ale w tak „chimeryczny” dzień technika i sposób dostosowania się do panujących warunków były kluczowe.
Kuba Pamięta podczas poszukiwań magicznej przynęty.
Posępna mina Rafała Klimczaka. : „Gdzie te ryby?”
Zawody wygrał łowiący na płytkiej wodzie Tomek Sikorski, który umiejętnie wykorzystał dobre losowanie. Losowanie to jednak jedno, a umiejętności jego wykorzystania to drugie. Nigdy nie można o tym zapominać. Rezultat ponad 3 kilogramy nie był dziełem przypadku i pozwolił naszemu redakcyjnemu koledze cieszyć się wygraną. Zawodnik ten „zrobił wagę” średnim leszczykiem w granicach 300 – 400 punktów. Z tego miejsca jeszcze raz gratulujemy!
Zwycięzca w akcji.
To między innymi takimi rybami, Tomek wygrał zawody. Brawo!
Piotr Bartczak i Paweł Kowalski. Tym razem rywalizację między tymi dwoma panami w sektorze wygrał Piotr o 40 gram!
Należy też wspomnieć o pozostałych. Do przyzwoitej płotki dobrał się Marcin Newczyński, który wagą ponad dwóch kilogramów wywalczył dwójkę w swojej strefie. Dużym kunsztem wykazał się Mateusz Łapacz, który wszystkie ryby złowił z matcha, z płytkiej zatoki i wydawałoby się z fatalnego „zerowego” miejsca wywalczył, również sektorową dwójkę.
Mateusz Łapacz podczas zarzucania odległościówki.
Wielkie brawa należą się także Pawłowi Sobolewskiemu, który wypunktował prawie 3 kilogramy ryb. Paweł złowił między innymi takiego oto leszcza.
Bonus Pawła Sobolewskiego.
Jak to na zawodach bywa, niektórzy mieli na haku przyzwoite ryby, ale te wygrywały walkę. Słabo żerujące leszcze nie zapinały się pewnie i większość holi kończyła się ich zwycięstwami.
„Wojować” z mikro rybami przyszło m.in Bartłomiejowi Natkańskiemu.
Po czterogodzinnej wędkarskiej batalii czekały na nas pyszności w grilla. Karkówki, kurczaki i kiełbaski były wyśmienite i znikały w błyskawicznym tempie. Przyszedł czas na wręczenie nagród. Tym razem honorowano pierwszą dziewiątkę, a więc najlepsze trójki z sektorów. Wszystkim jeszcze raz należą się podziękowania i gratulacje za miłą i niezapomnianą atmosferę.
Po lewej: Tomasz Sikorski odbiera puchar za wygranie zawodów. Po prawej: Burmistrz, Zenon Reszka z pamiątkowym medalem za zasługi dla koła nr 9.
Najlepsza trójka: od lewej Marek Kwak, Paweł Sobolewski, burmistrz miasta Błonia Zenon Reszka i zwycięzca pucharu Tomasz Sikorski.
Wyniki sektorowe.
Kolejna super impreza na nami. Widzimy się niebawem !
Poniżej do pobrania klasyfikacja generalna po czterech startach. Kolorem fioletowym zaznaczyliśmy „najsłabszy” start, który można odpisać. Podana waga ryb jest sumą wag najlepszych startów.
Tekst: Marcin Cieślak, foto: Piotr Cieślak