Koniec kwietnia przyniósł bardzo przyjemną temperaturę. Słonko mimo, że nie palące, potrafiło już dać mocno się we znaki. Łowienie bez okularów słonecznych byłoby chyba niemożliwe. W dniu mojego wędkowania usiadłem w płytkiej małej zatoczce, która znajduje się w południowym skraju dość głębokiej glinianki. Nad wodą nie było presji, mogłem więc obłowić zatokę a w razie potrzeby sprawdzić dalszą i co za tym idzie głębszą linię. Po cichu liczyłem, że na płyciźnie będą już ryby i bez trudu dobiorę się do karasi, karpi czy zamieszkujących tu linów. Na płyciźnie ryb jednak nie było…
Płytka zatoka okazała się pusta…
Jeśli chodzi o towar, wymieszałem słodki pellet od Profees i method mix zielona betaina. Chciałem czymś wyróżnić mój podajnik w czystej i dobrze prześwietlonej wodzie. Czapka z ciemnej, zielonej zanęty miała choć odrobinę pomóc. Ryby z glinianki lubią ruch i na pewno żadna zanęta nie będzie tu przeszkadzać jeżeli będzie odpowiednio dobrana do panujących warunków atmosferycznych. Jeśli chodzi o przynęty sięgnąłem po waftersy i kokony od Profess oraz po twarde pellety, które mocowałem na gumce.
Method mix betaina na dzisiejsze wędkowanie.
Waftersy i kokony od Profess.
Zanęciłem dwa punkty, płytką zatokę i głębszy blat blisko nawisów drzew przy jednym z przeciwległych brzegów. Ku mojemu zdziwieniu ryby do płytkiej zatoki nie zajrzały nawet na sekundę. Liczyłem, że ciepło i promyki słońca szybciej ogrzeją płytkie warstwy wody, co zaowocuje fajnymi braniami. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Druga linia była nieco bardziej przyjazna. Na głębinie pierwsze w stołówce zameldowały się karasie. Chwilę później rozgościł się pierwszy, zielony lin. Uwielbiam liny, więc mimo braku brań większych ryb, cieszyłem się, że chcą one współpracować. Z przysłowiowym stoperem w przenośni i dosłownie czekałem na branie maksymalnie do 8 minut. Ryby były wnęcone i żerowały dobrze. Ku mojemu zdziwieniu nie było różnicy, czy na blat podaję waftersa czy twardy pellet na gumce.
Pod koniec wędkowania, w końcu doczekałem się brania karpia. Ryba nie była olbrzymem, ani sportowym wyścigowcem, na dodatek pięknie pozowała do zdjęcia. Karpik wybrał twardy pellet na gumce. Ze słyszenia wiem, że ten dzień był bardzo słaby jeśli chodzi o brania karpi na innych łowiskach. Nie mam jednak w zwyczaju zwalać na ciśnienie, pylenie drzew i inne tego typu zabobony. Dziś po prostu to karpie były sprytniejsze. Być może zanęciłem zbyt ubogo i zbyt drobnym pelletem. A może nie trafiłem z kolorem lub smakiem przynęt. Na okrasę zostały mi liny, liny, liny. I tak jest dobrze!
Połamania!
Tekst i foto: Marcin Cieślak