Kiedyś o tej porze roku pisało się głównie o podsumowaniach sezonu i przygotowaniach do kolejnego. Aura w tej chwili jest tak łaskawa dla wędkarzy, że przerwa w wędkowaniu póki co trwała tydzień, kiedy to pomroziło na początku grudnia. Święta, przynajmniej w centrum kraju to prawie 10 stopni celcjusza, a po Nowym Roku ma być tak samo ciepło. Nic tylko łowić, bo ryby nie zdążyły się jeszcze wyciszyć, a na niektórych zbiornikach wciąż jest szansa trafić na methodę nie tylko leszcza i płoć, ale również karpia, czy karasia. Podsumowałem sobie kilka wypadów na zimowe ryby i znalazłem kilka wspólnych mianowników.
Dla bezpieczeństwa i powodzenia takiego grudniowego, czy styczniowego wypadu do pokrowca pakuję dwie wędki. Jedno wędzisko przeznaczone jest do methody, a drugie do klasyka. Wtedy mam niemal pewność, że będzie się działo, a ja ubrany wprawdzie w ciepły kombinezon, nie zmarznę z braku ruchu. Czasem jednak, gdy ryby do razu odpalają na methodę, zostaję przy tym sposobie wędkowania i nie odpalam klasyka. Za to zawsze robię wtedy drugą linię. Mój drugi front działań.
Od jakiegoś czasu nie mam problemów z doborem towaru. Na rynku jest co raz więcej drobnego pelletu do methody, dzięki czemu również o tej porze roku mamy do dyspozycji skuteczny towar, który należycie przygotowany i używany z umiarem nie przekarmi ryb, a jdynie zachęci do żerowania i utrzyma w łowsku. Hitem tego roku jest dla mnie drobniutki 1,5 mm pellet Professa Salt Fish Meal. Stosowałem go w sezonie, na trudnych łowiskach, ale prawdziwą petardą okazał się jesienią i zimą. Idealny do wędkowania, gdzie jest sporo białorybu. Do tego zawsze mam garść ciemnej zanęty oraz jasnej, dla kontrastu w miksie, jeśli ryby będą wymagać od nas kombinowania.
Dla mnie to hit tego sezonu. Drobny pellet na trudne ryby i łowiska.
Drobny pellet idealnie się klei, wystarczy go 2 minuty potrzymać pod wodą, odcedzić i odczekać i potem mokrą dłonią ewentualnie domaczać, gdy przeschnie. Nauczony doświadczeniem nigdy nie przesadzam z namaczaniem, nawet, gdy w internetach mówią, że trzeba dużo dłużej.
Pierwsze przeważnie w łowisko wchodzą chlapaki, ale takie ryby w zimę też cieszą. Szczególnie, gdy nie musimy na nie długo czekać i od razu jest coś do roboty.
Jeśli chodzi o zimowe nęcenie to polega ono w moim przypadku na wrzuceniu przed łowieniem 3 koszyczków z towarem. Bez względu czy to klasyk czy methoda. Podaje koszyczkiem, którym łowię. nie stosuję szklanki o tej porze roku roku. Jeśli wodą jest dość głęboka blisko brzegu, wtedy robię jedną linie daleko, a drugą bardzo blisko(10-12 m) Tak abym mógł z procy dostrzelić co jakiś czas trochę luźnego pelletu. Taki pellet zimą chwilę poleży i będzie bardzo powoli się rozpuszczał. Idealna zanęta pod leszczyki.
Na głębszej wodzie możemy liczyć na sporą płoć, leszczyka a nawet zarybieniowego karpika. Warto zatem od czasu do czasu podrzucić trochę drobnego towaru.
Efekt przybrzeżnego nęcenia.
Bardzo ważną rzeczą w zimowym czasie jest moim zdaniem stosowanie małych haków(np. nr 16), bagnecików i przynęt. Wafersy o wielkości 4-5 mm są równie chętnie zasysane przez duże ryby w sezonie jak i przez białoryb zimą. Szczególnie skuteczne i najbardziej uniwersalne okazały się w tym sezonie przynęty białe.
Zimą abym czuł się spełniony wcale nie musi być ryb nie wiadomo ile. Kilka, kilkanaście rybek w 3-4 godziny, w zależności od tego ile będę w stanie wysiedzieć, zdecydowanie mi wystarczy. Nie specjalnie też wybrzydzam jeśli chodzi o miejsce wędkowania. Grunt żeby było blisko, żeby rozruszać kości, ale też w razie nagłej zmiany pogody żeby się zwinąć i ruszyć do domu na rozgrzewającą herbatkę z wkładką:)
Czasami trafi się zimowe niezłe łowienie
Tekst i foto: Tomek Sikorski
W razie pytań zapraszam do kontaktu poprzez mój profil na facebooku: Tomek Sikorski Wędkarstwo