Wydawać by się mogło, że skoro na zewnątrz już zimno, ryby powinny schodzić w głębsze partie wody. To oczywiście wędkarska prawda, ale czasem to wyjątek potwierdza regułę. Tak było i tym razem.
Wszelkie znaki na niebie przypominały o zbliżającej się zimie.
W dniu mojego wędkowania wahałem się czy zanęcić miejsce głębokie czy jednak najpierw zacząć od płytkiego blatu. Glinianka, gdzie łowiłem ma dno bardzo zróżnicowane, pełne wypłyceń i głęboczków. Postanowiłem, że kilka podajników podam w głębinę, ale wędkowanie zacznę od miejsca zdecydowanie płytszego i będę je budował regularnym podawaniem pelletu. Jeśli brań nie będzie sprawdzę głęboką strefę. Byłem pewien, że któraś z opcji musi wypalić i ryby będą tylko kwestią czasu. Postanowiłem, że początkowo będę podawał karmnik góra co 15 minut. Jak ryb nie będzie, okres ten wydłużę i zostawię łowisko, aby “odpoczęło”. Pierwszy rzut jednak od razu przyniósł obcierki.
Jest pierwszy ranny ptaszek.
Ryby były zatem na tak zwanym “płytkim”. Musiałem trafić tylko z kolorem i smakiem. Pierwszy karpik porządnie targnął kijem. Skuteczną przynętą okazał się pomarańczowy wafters. Potem jednak znowu zdecydowanych brań nie było. Były za to obcierki, wiec ryby krążyły i widocznie szukały nieco innych rarytasów. Sięgnąłem więc po kremową, krylową kuleczkę. To było to! W zanadrzu miałem też kuleczki ochotkowe i dumbellsy o smaku sfermentowanej kukurydzy. Kryl spisał się jednak na tyle dobrze, że nie było potrzeby po nie sięgać.
Pełnołuski amator kryla
Brania stały się regularne i bardzo mocne. Przynętę pobierały karpie oraz przyzwoite karasie srebrzyste. Były też drobniejsze białe ryby, płotki i leszczyki. Złowiłem także jednego sumika karłowatego. Łowisko żyło. Zaaferowany łowieniem zapomniałem o sprawdzeniu głębszej strefy. Zajrzałem do niej pod koniec wędkowania. Tu też złowiłem dwa japońce, ale widać było, że ryby, które pojawiły się w głębszym dołku wyjadały już niemal wszystko. Na brania bowiem czekałem dość długo i nie miałem też znaczących obcierek.
Późnojesienny karaś srebrzysty. Wspaniała ryba.
Użyłem kija 3,3 metrowego uzbrojonego w szczytówkę dwu-uncjową. 20 gramowy karmnik owalnego kształtu zamocowałem przelotowo. Ostatnio bywam w miejscach, gdzie dno nie jest czyste a zaczepy są normą, dlatego łowię wyłącznie przelotowo. W przypadku zerwania ryby w zaczepie wolę mieć pewność, że nie będzie ona pływać z podajnikiem przy pysku. Z tego samego powodu sięgam tylko po haki bezzadziorowe.
Pellet Carp Standard przypadł do gustu karpiom i karasiom.
Kremowa kuleczka od Bestfeed była bardzo skuteczna.
Niemal czarny japończyk.
Jeśli chodzi o przynęty, najskuteczniejsze były kuleczki krylowe. Kilka brań zanotowałem również na waftersy. Pellet jaki trafił do kuwety to dwumilimetrowy Carp standard od Bestfeed.
Wodom cześć!
Tekst i foto: Marcin Cieślak