ZAWODY

DZIEŃ KONIA NAD ODRĄ

Czy Odry można nie lubić? Mimo licznych przejść,  rzeka nadal jest urokliwa, dzika i co najważniejsze pełna wspaniałych i dużych ryb. Rzeka marzeń, to nazwa jaką otrzymała ode mnie Odra już jakiś czas temu, kiedy to stanąłem nad jej brzegiem po raz pierwszy. W tamten dzień rozbiłem bank łowiąc piękne ryby, leszcze, jazie oraz sympatyczną brzanę. Tym razem jechałem w zupełnie inne miejsce, ale również urokliwe z licznymi dość mocno zarośniętymi małymi ostrogami. Pogoda nierozpieszczała. Niemal całą drogę padało a prognozy były nieubłagane. Nadciągał silny front więc cały dzień miało lać z chwilowymi momentami bez deszczu. Tym razem synoptycy się nie pomylili. Po przyjechaniu na miejsce z nieba lać przestało. Według prognoz miałem niecałą godzinę na przygotowanie zanim znów wróci ulewa.

Zanęty na dziś. Seria Optima jest świetna do rzecznego feedera.

Do kotła trafiła rzeczna glina, do której dodałem litr mrożonych białych robaków, pinki oraz kastery i kukurydzę. Mieszankę dokleiłem bentonitem i dodałem atraktor czekoladowy dla zapachu.

Bentonit od Profess. Kilogram kleju wcale nie jest przesadą.

Drugi kocioł wypełniłem zanętą o smaku orzecha tygrysiego i wanilii, dodałem pieczywo fluo, płatki leszczowe i płatki owsiane. Mieszankę nawilżyłem rozcieńczoną melasą i dokleiłem spożywczym klejem do zanęt.

Mieszanki już prawie gotowe.

Jeśli chodzi o sprzęt dodam, że łowiłem na dwa feedery rzeczne uzbrojone w szczytówki 2,5 oz i 2 oz. Zestawy zbudowałem na tradycyjnej skrętce. Koszyki feeder Pro jakie trafiały na zestawy miały gramatury od 90 do 150 gram w zależności od siły zmieniającego się uciągu. Koniec zestawu wieńczyły drennanowskie przypony długości metra na fluorocarbonie zakończone w haki rozmiaru 12 i 14.

Rzut oka na moje miejsce. Pogoda jak widać mało wymarzona.

Zaczynamy…..

Krąp tłuściutki i cieszący oko

Jest pierwsza łopata!

Gruntowanie wskazało, że kilkanaście metrów od brzegu zaczyna się głęboka rynna, która biegnie w stronę środka rzeki. Odmierzyłem więc 25 metrowy dystans i tam podałem wałki. Na start 15 sztuk treściwego towaru. Ranek przywitał mnie tłustymi krąpiami, które w Odrze mają bardzo przyzwoite rozmiary. Krąpie równie szybko przepadły, co pojawiły się w stołówce. Na ich miejsce przypłynęły leszcze. Brania ryb były wyraźne a bremesy ustawione w wałkach brały dosłownie co kilka minut, aż wszystko wyjadły. Po donęceniu wałeczkami wracały i sytuacja się powtarzała. Stada leszczy były pokaźne, bo brały ryby od 500 gram aż po około 3 kilogramowe sztuki. Kiedy brania kończyły się musiałem znów podać wałki. I tak w kółko. Przyznam szczerze, że nie byłem do końca przygotowany na tak dużą ilość ryb w łowisku. Glina zaczęła mi ubywać w tempie zastraszającym. Zabrałem ze sobą 10 kilogramów gliny rzecznej. Gdybym miał spędzić nad Odrą cały dzień, musiałbym mieć przy sobie chyba 5 razy tyle gliny. Tak często brały leszcze!

Ogon tego leszcza świadczy, że w Odrze nie brakuje drapieżników.

Leszczyk koło dwójki. Takie ryby cieszą i to bardzo.

Gruby, rzeczny lech! Ekstra ryba!

Ryb w takim przedziale było dużo.

Pod koniec łowienia, gdy praktycznie byłem już wyprztykany z gliny a zostałam mi sama zanęta zanotowałem branie, którego nie da się pomylić z leszczowym targaniem szczytówki. Drobny pstryk i gięcie szczytówki w dół niczym karp, który uwiesi się na metodzie. Tak biorą brzany. Hamulec kołowrotka oznajmił mi, że mam do czynienia z dość solidnym przeciwnikiem. Kilkuminutowa walka zakończyła się moim sukcesem. Ryba wylądował w matni. Brzana mierzyła równo 72 cm i jest moim dotychczasowym rekordem życiowym. Po takiej rybie łowisko powinno być puste, ale nic z tych rzeczy. Mimo braku grama gliny do końca wędkowania udało mi się dołowić jeszcze kilka leszczy.

Brzana – cel wyprawy nad odrzańską wodę,

I znowu leszcze….

To był wspaniały czas nad Odrą i jedne z moich najlepszych wędkowanie w życiu. Z jednej strony byłem bardzo zadowolony, gdyż nałowiłem się do syta, a z drugiej smutny bo wiem, ze mogę nieprędko spotkać się z tak dużą brzaną i tak licznymi braniami nad Odrą.

Do następnego!

Tekst i foto: Marcin Cieślak

 

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress