Plany planami a ryby i tak wszystko zweryfikują. Tak było i tym razem kiedy wybrałem się na płytki zbiornik w poszukiwaniu przed tarłowych karasi. Woda mocno się już ogrzała, więc przypuszczałem, że te najgrubsze sztuki musiały zacząć żerowanie przed przystąpieniem do tarła. Z doświadczenia wiem że lepiej na tej wodzie przy połowie karasi sprawdzały się pellety w podajniku więc nie zabrałem żadnego miksu i postanowiłem przygotować na ten dzień drobny pellet CSL od Meusa.
Dwumilimetrowy CSL zaraz trafi do kuwety.
Był to dla mnie nowy zapach pelletu więc nie wiedziałem jak ryby będą na niego reagowały. Stosując przez ostatnie lata różne zapachy wiem, że praktycznie na każdy pellet da się połowić. Raz mniej raz więcej ale zawsze z wody uda się wyciągnąć kilka sztuk.
Moja tajna broń, gdyby ryby chciały kaprysić.
Jeśli chodzi o taktykę, jedną wędka zaklipowałem na otwartej wodzie w odległości około 30 m. Drugą postanowiłem szukać ryb na różnych odległościach by sprawdzić gdzie będą przebywać ryby. Do wędkowania użyłem najmniejszych prestonowskich podajników.
Zielona piękność.
Przez pierwsze dwie godziny łowienia nie zobaczyłem nawet pojedynczej obcierki czy innych sygnałów wskazujących na jakąkolwiek aktywność ryb. Mimo zmian odległości wędkowania i kolorów i wielkości przynęt, nie miałem żadnego kontaktu z rybą. Na wprost mojego stanowiska w odległości około 50 metrów znajdowało się małe trzcinowisko, które obłowiłem z każdej strony, ale w dość bezpiecznej kilkumetrowej odległości. Postanowiłem podajnik podać jeszcze bliżej by sprawdzić czy ryby przypadkiem nie kręcą się dosłownie w samym trzcinowisku. Zrobiłem kilka testowych rzutów na pusto by dobrze zaklipować podajnik na odległość nie mniejszą niż metr od tej kępy. Już w trzecim rzucie mam pierwsze obcierki na żyłce, co wyraźnie było widoczne na szczytówce. Pozostało trafić z kolorem i wielkością przynęty.
Na wprost widać kępkę trzcin do której musiałem dorzucić zestawy.
Słodka kukurydza była najskuteczniejsza.
Wzdręgi na wafters kukurydziany od Meusa.
Jest i płoć.
Tego dnia odpalił klasyczny żółty wafters w rozmiarze 8mm o smaku kukurydzy. Gdy już trafiłem z kolorem woda nagle ożyła. Brania były praktycznie po 3-4 minutach licząc od wpadnięcia podajnika do wody. Wcześniej przez prawie trzy godziny nie było nawet wskazania. Fakt, że plan nie do końca wypalił bo miały być łowione grube karasie ale nie będę narzekał. Z wody wyjąłem kilka linów, a także sporo białorybu. Trafił się też przepięknie ubarwiony bonus w postaci karpia.
Karpik w fantastycznych kolorach. Piękna ryba!
Wyniki
Tekst i foto: Piotr Leleniak