Mimo występujących ostatnio, dodatnich temperatur, wszystkie zbiorniki wodne w mojej okolicy są nadal skute lodem. W dniu powstawania tej relacji jedynym akwenem ze skrawkiem odsłoniętej wody było pobliskie łowisko. Łatwo zauważyć na zdjęciach, że słowo skrawek wcale nie jest tutaj na wyrost. Znaczna większość wody była oblodzona. Jedynym miejscem bez lodu była płytka zatoka w narożniku stawu. Oczywiście gdyby lód był bezpieczny i mocny, zamiast czytać o methodzie, waszym oczom ukazałaby się lektura podlodowa. Skoro jednak w mojej okolicy na lód wejść się nie da, postawiłem na feedery.
Tylko część zbiornika była niezamarznięta.
Na moją wyprawę zabrałem dwa trzymetrowe kije. Uznałem, że do łowienia na krótkim dystansie będą najwygodniejsze. Wędki uzbroiłem w jednouncjowe szczytówki. Jeśli chodzi o podajniki, postawiłem na tradycyjny rozmiar koszyka i masę 20 gram. Woda jest płytka a ja nie musiałem rzucać daleko, dlatego lżejsze podajniki nie byłyby przesadą. Woda obfituje w leszczyki, ale na ten moment inne ryby nie były mi potrzebne. W końcu mamy środek zimy.
Nowości od Bestfeed.
Tak wyglądała moja mieszanka pelletów.
Jeśli chodzi o pellety, tym razem postawiłem na dwie nowości od Bestfeed– tradycyjny, ciemny, karpiowy pellet i słodką rybę. Pellety są drobne, dobrze kleją, ale również doskonale pracują. Na pewno w sezonie przyjrzę się im dokładniej. Przynęty, które w tym dniu sprawdziły się, miały odcień różu. Inne kolory nie przyniosły mi nawet wskazania. Ochotkowy róż przyciągał leszczyki najszybciej. Brania ryb były mocne i zdecydowane.
Ochotkowy róż okazał się skuteczny.
W oczekiwaniu na branie.
Pierwszy leszcz
Budowanie łowiska wyglądało dość mozolnie. Dłuższy czas ryby wnęcały się w stołówkę, ale mogło to być spowodowane bliskim dystansem i brakiem możliwości zmiany pól nęcenia. Leszczyki pokazywały się falami i przepadały na dłuższe chwile. Byłem jednak zadowolony ponieważ miałem brania i udawało się coś odławiać. Podczas mojego wędkowania zmieniała się pogoda, temperatura spadała poniżej zera, aby za moment wzrastać wraz z promykami słonka. Termometru ze sobą nie miałem, ale skoki były doskonale widoczne w naczyniu z wodą które służyło mi do nawilżania pelletu. Woda w nim zamarzała, aby za chwilę stopnieć i znowu pokryć się lodem.
Zimowy leszczyk- na methodę!
Okazów zabrakło, ale na pewno przyjdzie na nie czas w pełni sezonu.
Wyniki. Ryby za moment wrócą do siebie.
Tekst i foto: Marcin Cieślak