Narew w miejscowości Strzyże płynie dziko, spokojnie i bardzo urokliwie. Brzegi rzeki w niektórych miejscach porastają gęste trzcinowiska. Miejscami w odchodzących kanałkach ostoje dla ryb tworzą olbrzymie połacie grążeli. To właśnie ten wspaniały odcinek Narwi był areną zmagań towarzyskich zawodów spinningowych zorganizowanych przez koło nr 9.
Imprezę zaplanowano rozegrać w dwóch turach. Pierwsza, sześciogodzinna miała odbyć się w sobotę. Drugą, skróconą o godzinę, ze względu na zmianę czasu z letniego na zimowy, mieliśmy rozstrzygnąć dnia następnego. Jako, że zawody wymagały dyspozycyjności praktycznie przez cały weekend, frekwencja nie była olbrzymia. Mimo to dwunastu chętnych przygód spinningistów zjawiło się punktualnie o siódmej w stanicy na miejscu zbiórki. Odprawę sprawnie przeprowadził kapitan sportowy błońskiego koła Piotr Bielecki. Półtorej godziny później sześć dwuosobowych załóg znalazło się na wodzie. O tym co działo się w poszczególnych turach przeczytacie za chwilę.
I tura czyli kto zapunktuje najlepiej.
Pierwszy dzień rywalizacji przyniósł pochmurną, ale prawie bezwietrzną pogodę. Rosnące ciśnienie i dość wysoka, trzynastostopniowa temperatura była dobrą prognozą na szybkie i pewne punkty. Część zawodników odpuściła dłubanie okoni i skupiła się na szczupakach. Jak się potem okazało taktyka ta, wcale nie była chybiona, ale o tym za moment. Reszta załóg tradycyjnie pływała po typowo “pasiastych” miejscówkach. Jako, że wylosowałem łódkę z Danielem, obaj postawiliśmy na zielone drapieżniki, zupełnie odpuszczając zębate. Ranek należał do Daniela, który szybko zameldował garbusa, a potem dołowił trzy ponad dwudziestocentymetrowe sztuki.
Ja rozkręcałem się z minuty na minutę dłubiąc okonie nawet z płytkich, wydawałoby się bezrybnych, o tej porze roku miejsc. Do miary zgłosiłem osiem punktowanych okoni, a “kropkę nad i” postawił 30 centymetrowy garbus wyjęty w pobliżu trzcinowiska.
Po lewej guma po braniu szczupaka oraz przynęta na którą skusił się trzydziestak.
Daniel zdołał skusić jeszcze małego szczupaczka, ale ta ryba nie mogła być liczona. Cztery wyjęte wcześniej okonie dały szczęśliwemu łowcy trzecie miejsce po pierwszej turze. Ja z wynikiem 1030 punktów byłem drugi. Prawdziwą “torpedę” zaprezentował jednak Marcin Zakrzewski, który od początku szukał szczupaków. Esox mierzył 66 centymetrów i dał sympatycznemu zawodnikowi pewną “jedynkę” po pierwszym dniu rywalizacji.
Jak to na takich zawodach bywa, nie do wszystkich w tym dniu uśmiechnęło się szczęście. O dużym pechu może mówić Tomasz Nowak, który spiął dwa piękne szczupaki. Jeden z tych okazów zaplątał się w linkę od kotwicy i wypiął się z haka. Centymetrów zabrakło też Tomkowi Niewiadomskiemu, którego dwa złowione szczupaki nie mogły być punktowane. Na pechu “zerujących” skorzystali Ci, którzy do miary przynosili choćby jednego czy dwa okonie. Na uwagę zasługuje wynik Pawła Sobolewskiego, który mimo iż spiął ładnego szczupaka, wyjął z wody dwa grube okonie. Dwie solidne ryby dały Pawłowi czwarte miejsce przed drugą, niedzielną turą.
Brakujące centymetry Tomka Niewiadomskiego i okonie Pawła Sobolewskiego.
Drugi dzień zapowiadał się bardzo emocjonująco. Nic nie było rozstrzygnięte i wszyscy, którzy punktowali liczyli na poprawę wczorajszego wyniku.
II tura czyli wyłuskać okonia.
Drugi dzień rywalizacji przywitał nas nocnym przymrozkiem z rannym słońcem. Pierwsze promienie dawały jednak porządny zastrzyk witaminy D. Zastrzyk na tyle duży, że mocowanie silników przebiegło dwa razy szybciej niż dnia poprzedniego. Pełni nadziei na jeszcze lepsze łowy wypłynęliśmy ze stanicy. Niestety niespełna po pół godzinie tego rannego hurraoptymizmu, nad wodę zawitał zimny i wietrzny front, niosąc ze sobą siwe i ołowiane chmury. Nie zabrakło też przelotnych opadów, a podczas dekoracji padało już jak z cebra.
Nie mogło odbić się to na żerowaniu ryb. Złowienie okonia w takich warunkach graniczyło z cudem. Cuda jednak się zdarzają, co udowodnił Piotr Bielecki. Spinningista ten do mierzenia zgłosił cztery ryby, w tym jednego pięknego 26 centymetrowego okonia. Piotrek, jak sam potem przyznał, łowił ryby z lekkim trokiem w toni na granicy nurtu i spokojnej wody. Czas mijał nieubłaganie a ryb nadal było jak na lekarstwo. Co najmniej trzy godziny pływaliśmy z Danielem bez brania, nie licząc małego rannego szczupaka. Potem Daniel dołowił jedyną, punktowaną rybę na naszej łodzi. Okonia za 70 punktów. Ja niestety zakończyłem turę na zero. Czarę goryczy dopełniły trzy wyjęte okonie , którym zabrakło centymetrów. Pięcioma okoniami mógł natomiast pochwalić się Grzegorz Wasek. Ryby były małe, ale dorosły już do granicy magicznych 18 centymetrów, co dało naszemu kołowemu reprezentantowi drugie miejsce po drugiej turze i trzecie miejsce w klasyfikacji po dwóch dniach zmagań. Drugi stopień podium wywalczył wspomniany wcześniej Piotr Bielecki. Zwycięzcą zawodów okazał się jednak Marcin Zakrzewski. Jego jeden 20 centymetrowy okoń okazał się rybą na wagę, choć w tym przypadku lepiej napisać “miarę” złota! Oczywiście drugiego dnia nie zabrakło momentów dramatycznych. Szczupakowi Tomka Niewiadomskiego znów zabrakło centymetrów. Paweł Sobolewski, podobnie jak Piotr Kowalski nie mieli cały dzień nawet brania! Pech nie opuścił też Tomka Nowaka, który znów stracił wymiarowego szczupaka. Ryba wzięła na delikatny okoniowy zestaw, bez przyponu i po emocjonującej walce obcięła żyłkę.
Dwudniowe zmagania zakończyliśmy w niedzielę, późnym popołudniem. Po rozdaniu pucharów i dyplomów dla najlepszej szóstki, oddaliśmy się błogiej dyskusji na temat zawodów i wędkarstwa. Nie zabrakło też pyszności z grilla, a dla chętnych kropli rozgrzewającego płynu. Z tego miejsca chciałbym podziękować organizatorom oraz pogratulować zwycięzcom. Sami wiecie, że łatwo nie było ! Do zobaczenia na kolejnej dwudniówce.
Wyniki :
Tekst i foto : Marcin Cieślak.