20 wrzesień roku 2014 po raz kolejny przywitał zawodników nad urokliwym zalewem w Komorowie na kolejnych zawodach o puchar Wójta Gminy Michałowice. Cykl zawodów powrócił w zeszłym roku po długiej przerwie i miejmy nadzieję że będzie w dalszym ciągu kontynuowany ze stale zwiększającą się frekwencją .
Wójt Gminy jako główny sponsor ufundował okazałe puchary dla seniorów oraz nagrody rzeczowe dla najmłodszej kategorii które osobiście im wręczył.
Przejdźmy jednak do meritum czyli zawodów którym towarzyszyła jak zawsze bardzo koleżeńska atmosfera. Zalew w Komorowie to trudne łowisko pod względem technicznym i bardzo kapryśne, poranna mgła spowodowała ochłodzenie wody które mogło prowadzić do osłabienia żerowania białorybu z płocią na czele. Standardowo zawodnicy zostali posadzeniu na 3 brzegach, dzięki temu mieli więcej przestrzeni dla siebie oraz większe szanse na końcowy sukces. Ciekawostką zwiększającą atrakcyjność zawodów było wyłączenie tyczki, cel jaki temu przyświecał to zachęcenie większej ilości chętnych do udziału w zawodach. Dlatego prawie wszyscy zdecydowali się na łowienie batami lub matchówkami z tym że ostatnią metodę wybrały 3 osoby dobrze znane z matchtestu tzn Piotrek Leleniak czyli niedawno upieczony „Władca Odległościówki” Arek Szczpeniak oraz niżej podpisany. Bardzo ciekawe było losowanie ponieważ Piotrek wylosował zwycięskie stanowisko z matchtestu, obok niego polosował niżej podpisany a więc zapowiadała się bardzo ciekawa rywalizacja którą dokładniej opiszę w poniższej relacji.
Juniorzy oczywiście zostali ulokowani zaraz przy „tarlisku”, okupując sam narożnik zalewu, najgorzej teoretycznie mieli seniorzy którzy wylosowali brzeg od tzw. ”Pruszyńskiego” ponieważ grunt pod batem nie przekracza 60 cm i ryby w związku z tym są bardzo płochliwe i nieufne.
W teorii szykowały się bardzo ciekawe zawody których smaczkiem będzie pojedynek mój i Piotrka. Za wyborem metody odległościowej przemawiał na pewno minimalizm sprzętu który ostatnimi czasu bardzo usprawnił czas dojścia do stanowiska oraz szybkość rozłożenia całego stanowiska. Jest to absolutne minimum ale jednocześnie mamy pełen komfort w trakcie łowienia.
Rozłożenie przebiegło szybko, zabraliśmy się więc za mieszanie zanęt. Ja postawiłem na prostotę, jednocześnie kierując się zasadą że im prościej tym lepiej, całość mojej mieszanki to 5 litrów ziemi 1,5l zanęty oraz 500gr joka. Mieszanka bardzo prosta aczkolwiek bogata w larwy czyli popularne mięsko.
Wszystko wymieszałem ze sobą tworząc jednolitą konsystencję o kolorze czarnym, notabene najbardziej pożądanym kolorze jeżeli chodzi o łowienie płoci. W dotyku mieszanka jest pulchna ale jednocześnie bardzo łatwo daje się formować w kule.
Z tego na początkowe nęcenie poszło około 20 kulek wstrzelonych w 30 metr. Spora wielkość kulek sugeruje użycie czerwonej procy dedykowanej do większych odległości bądź większych kul. Mała rada to starać się robić idealnie równorodne kulki dzięki temu poprawimy celność strzelania.
Piotrek także postawił na czarną mieszankę, wzbogaconą czerwonym chlebkiem fluo, z tym że dał sporo zanęty około 4 litrów, do całości wrzucił gazetę joka i troszkę pinki. Zanęta z ziemią miała stworzyć na dnie puszysty dywan z larwami jokersa, idelane pole do żerowania płotek. W oczy rzucała się sypkość mieszanki która miała bardzo szybko zacząć pracować.
Piotrek jak na „Władce Odległościówki” przystało sporo czasu poświęcił na zrobienie równych kulek, sporo mniejszych od moich, ale spowodowane jest to stylem strzelania. A że ma swój wypracowany wieloma treningami, godzinami spędzonymi nad wodą i co najważniejsze umie to wykorzystać.
Umiejętność strzelania można było zaobserwować punktualnie o 7.50 , kiedy zabrzmiał pierwszy sygnał wolno łowić. „Baciarze” zaczęli bombardowanie wody kulami natomiast my zabraliśmy się za strzelanie. Chwilę poświęciłem żeby uwiecznić nęcenie Piotrka i jedynie co zobaczyłem to powtarzalność i precyzja. Kule idealnie lądowały w jednym miejscu, pomimo znacznej odległości, z boku wyglądał jak automat w który ładujemy kulki i wystrzeliwujemy. Tak właśnie powinien wyglądać automatyzm, nie ma zbędnych ruchów wszystko zaplanowane i robione z przekonaniem. Każdy naciąg gumy i kąt ustawienia procy jest idealny i taki sam – to wszystko powoduje że kule lądują zaraz koło spławika.
Łowienie rozpoczęło się punktualnie o 8.00 , dla kategorii seniorów zawody trwały 4 h dla juniorów godzinę krócej. Początek nie był wymarzony, ryby brały bardzo chimerycznie, zewsząd było słychać o pojedynczych rybach, ale nikt nie wpasował się od razu w zawodnicze tempo – to na Komorowie staje się normą że ryby wchodzą po pewnym czasie. Jednak odległościówka ustawia ryby w znacznej odległości od brzegu czyli tam gdzie czują się bezpieczne, a to zapewnia szybsze brania, pierwsza godzina przyniosła mi 21 ryb, co można uznać za dobry wynik, Piotrek łowił w podobnym tempie sukcesywnie wyjmując rybę za rybą. Kluczowa była druga godzina w której odskoczyłem ze swoim wynikiem, mocniej sklejony towar troszkę bardziej skoncentrował ryby w polu nęcenia. Po tym czasie należało zacząć donęcać mały kulkami żeby zrobić w wodzie zamęt, seria dwóch trzech kulek powodowała że ryby znów wracały. Wielkość ryb nie była powalająca ich waga oscylowała w granicy 30– 40 gr , czasem na okrasę trafiała się grubsza płoć.
O 11 godzinie zabrzmiał sygnał kończący rywalizację juniorów, ważenie przebiegło bardzo sprawnie, a sędzia główny mógł policzyć wyniki i wypisać dyplomy. NA wręczenie nagród w kategorii juniorów przyjechał patronat imprezy czyli Wójt Gminy i osobiście uhonorował najlepszych.
Zwycięzcą został Kamil Wronkowski wyprzedzając Eryka Królikowskiego i Leona Chojnackiego. Każdy z uczestników dostał nagrodę natomiast najlepsi dostali sprzęt wędkarski.
Gdy juniorzy zajadali się smakołykami serwowanymi z grilla, łowienie kończyli seniorzy. O godzinie 12 zabrzmiał ostatni sygnał oznajmujący koniec łowienia, teraz pozostało przedstawić ryby do ważenia. Pierwszymi zawodnikami sprawdzanymi przez komisję wagową byli zawodnicy ustawieni na brzegu od Pruszyńskiego. I tu pierwsza niespodzianka doskonały wynik osiąga łowiący batem Łukasz Kowalczyk, przekroczenie wyniki 2700 pkt na tym brzegu to nie lada wyczyn. Kolejny brzeg to tzw. chodnik i znów kolejna niespodzianka, łowiący przy samej tamie Kazimierz Leleniak dobiera się do leszczy i winduje wynik do 3220 pkt, dodatkowo łowi jak się później okazuje największą rybę czyli leszcza o długości 40 cm.
Na tym brzegu okazuje się najlepszy, pozostaje do zważenia brzeg od Pęcic na którym łowimy z Piotrkiem. Pierwszy do ważenia podaję ryby i okazuje się że 72 ryby ważą 3100 gr , a więc w tej chwili zajmuję drugą lokatę.
Po mnie ostatnim ważonym jest Piotrek i waga pokazuje 1720 gr, przeważyła 3-4 godzina gdy pojawiły się problemy z zacięciem i bardzo delikatne brania często kończyły się pudłem.
Podliczenie wyników to już tylko formalność, dlatego w ekspresowym tempie zawodnicy zostali zaproszeni na zakończenie zawodów.
Kategorie + 50 wygrał równo łowiący Kazimierz Olszak wyprzedzając Włodarczyka Wojciecha oraz zdobywcę 3 miejsca Marka Kulińskiego. Nagrody wręczał prezes Koła numer 18 w Pruszkowie Wojciech Kamiński.
Kategorie seniorów jak już wspomniałem wygrał Kazimierz Leleniak przed niżej podpisanym i tegorocznym debiutantem Łukaszem Kowalczykiem.
Nagrodą specjalną był puchar dla łowcy największej ryby, czyli 40 cm leszcza autorstwa Kazimierza Leleniaka.
Nie obyło się bez zbiorowej fotki która na zakończenie uwieczniła wszystkich uczestników biorących udział w tych zawodach. Pogoda dopisała, ryby dopisały, atmosfera dopisała a więc można uznać że za rok frekwencja będzie tylko większa.
Tekst : Marcin Kostera
Zdjęcia: autor , www.michalowice.pl